Archiwum: #Easter

prawie wielkanoc

Mmmm jak ja uwielbiam wiosnę. To jest moja ulubiona pora roku. Ostatnio przeczytałam, że wiosna jest kusząca i zdecydowanie się z tym zgadzam. Wiosna kusi nas kolorami, kwiatami i słońcem. W Stanach Święta Wielkanocne przypominają bardziej radowanie się z początku wiosny niż święto religijne. Wprawdzie świętuje się w piątek, sobotę i niedzielę, czyli zgodnie z ważnymi wydarzeniami w kościele katolickim, a poniedziałek jest już zupełnie zwykłym dnie. Ale trudno dopatrzyć się prawdziwych symboli świąt, nie widać tłumów z palmami w niedzielę i koszyczkami ze święconką w sobotę. Dziewczyny oczywiście tęsknią najbardziej za lanym poniedziałkiem, bo była to zawsze szansa, żeby trochę poszaleć. Jak było zimno to rujnowały dom, a jak ciepło, albo prawie ciepło to wariowały na dworze, a tutaj zamiast szaleć muszą ubrać się w mundurki i maszerować do szkoły.

 

W Stanach najważniejszym wydarzeniem przed Świętami są polowania na jajka, które są organizowane przez wszystkie instytucje jakie przychodzą wam do głowy. Dzieciaki biegają po parkach, skwerach, ogrodach i raczej zbierają niż szukają kolorowych plastikowych jajek wypełnionych słodyczami. Jest to dość łatwe do wykonania nawet w domu, bo w każdym sklepie można za grosze kupić te plastikowe jajka do wypełnienia czym kto sobie życzy.

Sprawdzałam, czy Amerykanie mają jakieś specjalne dania świąteczno-wielkanocne i okazuje się, że nie. Nie jedzą też śniadania wielkanocnego w naszym wydaniu, tylko bardziej uroczysty (albo i nie) obiad. Nie wiedzą co tracą. Moja rodzina już od tygodnia wylicza co będzie jadła na wielkanocne śniadanie, nie może zabraknąć żadnego elementu, który zawsze był na polskim stole. A więc, oczywiście będą jajka nadziewane, sałatka warzywna, szyneczka (niestety tym razem ze sklepu, a nie wędzona przez dziadka), pieczarki faszerowane jajkiem i serem żółtym, panierowane i smażone, no i oczywiście ćwikła z chrzanem, z którym będzie najwięcej problemu. Pewnie będziemy też się bili, czy robimy babkę i mazurek, sernik i mazurek czy babkę i sernik. Jak przeżyjemy polowanie i walkę o ciasta to skończymy jak wszyscy Polacy z wypchanymi do granic możliwości żołądkami i wyrazem zadowolenie na twarzach. Mam nadzieję, że pogoda będzie łaskawa na tyle, że będzie można to wszystko wybiegać albo wyspacerować, a jak nie to nie i też będzie dobrze.

 

Wielkanoc

Dla nas już tak naprawdę po, a wy jeszcze jeden dzień będziecie się objadać.

Przygotowania do każdych tradycyjnych świąt tutaj, to zawsze będzie wyzwanie, ale bardzo staramy się mu sprostać. Jako że, w USA poniedziałek to już nie święta, żaden Śmigus Dyngus, nie ma lania wody, to nastawiałam się tylko na jeden dzień świętowania, również spożywczo.

Moja rodzina ma kilka ulubionych potraw śniadaniowo – wielkanocnych ale przygotowanie ich tylko po to żeby zjeść raz to za mało, przygotowałam tyle, że mogliśmy jeść cały dzień i na koniec możemy powiedzieć, że jesteśmy usatysfakcjonowani.

A więc były. Jajka faszerowane do których farsz robię z żółtek, wędliny, sera, rzodkiewki i koperku z majonezem i musztardą, więc było prawie łatwo.

Zasmażane pieczarki faszerowane. Tutaj pojawiły się trudności, bo są dwa rodzaje pieczarek białe i ciemne i nie wiedziałam które wybrać, więc spróbowałam obu. Ciemniejsze lepsze, z farszem z tychże grzybów, cebulką, jajkiem i mozzarellą. Udało się, chociaż na koniec panieruję je w bułce tarce i amerykańska okazała się być przyprawiona więc były ciut za słone, ale dziewczyny powiedziały, że ok.

Sałatka z korniszonami zamiast ogórka kiszonego, ale reszta bez zmian. Korniszony też wyszukane, bo standardowe amerykańskie są słodkie, więc mam już znalezione jedne niemieckie i one są jak polskie.

Wędlina, z tą był duży problem, ale udawaliśmy, że smakuje jak nasza.

Biała kiełbasa po upieczeniu i spróbowaniu wylądował w koszu, bo nie udało się oszukać samych siebie, że przypomina naszą, była po prostu paskudna.

 Hitem dla mnie była ćwikłą z chrzanem, bo nie znalazłam ani ćwikły, ani chrzanu luzem. Okazało się, że nie doceniłam mojego męża, który wpadł na pomysł, że wasabi to też chrzan, więc kupił buraczki i wasabi i była ćwikła po japońsku.

 

Babki były ok. i w końcu mogłam piec dwie razem bo w moim przeogromnym piekarniku mieszczą się na jednym poziomie, mazurek zyskał uznanie rodziny, dziewczyny upiekły ciasteczka maślane i teraz chyba bardzo się cieszę, że to tylko jeden dzień, po dwóch miałabym duże problemy, a tak jutro 8.30 siłownia z moją portorykańską koleżanką i mam nadzieję, że wejdę we wszystkie swoje ciuchy.

 

Aaaaa zapomniałabym napisać, że odwiedziliśmy Kościół Polski i mieliśmy święconkę i ulegliśmy tradycji amerykańskiej, że zamiast zająca, który przynosi prezenty, było szukanie jajek. Czy mi się dobrze wydaje, ze w niektórych regionach Polski też jest taka tradycja?