Archiwum: #soulfishcafe

Soul Fish i Huey’s

Mamy już swoje ulubione miejsca jedzeniowe w Germantown.

Pierwsze, które nas zachwyciło smakowo, to Soul Fish Cafe. Można tutaj zjeść suma na kilka sposobów. Karta jest krótka, jak w większości tutejszych knajpek, jedzenie proste, w pysznej lekko pikantnej panierce, smażone na głębokim tłuszczu, więc wydawałoby się, że ciężkie, ale nie jest tak. Nie wiem, jak oni to robią.

Knajpka jest fajna między innymi dlatego, że podkreśla lokalny charakter, chociaż jest to sieciówka. Na ścianach wiszą zdjęcia z połowów, własnoręcznie wykonany sum. To miejsce nie jest bezosobowe.

W wielu miejscach dzieci dostają swoje menu, które zazwyczaj jest też kolorowanką. Dania z karty dla dzieci zazwyczaj są naprawdę tanie, ale nie wszędzie są dobre i wystarczająco duże dla 9 latki. Soul Fish zachwyca. Zwykłe dania kosztują ok. 12 -14 $, a dziecięce 5 -6 $ a porcje są prawie takie same. Więc akurat tutaj wykorzystujemy sytuację i Amelka też załapuje się na dziecięce menu. My bierzemy różne dania i następuje tradycyjna wymiana pożywienia.

 

W Amerykańskich knajpkach trzeba jednak pamiętać, że do ceny z menu zostanie doliczony podatek ok. 10 % i napiwek. Który jest praktycznie obowiązkowy i dość wysoki. Na rachunku często są podpowiedzi i jest to 15, 18 lub 20 %. Więc cena końcowa rośnie dość znacznie.

 

Drugą knajpką jest Huey,s, obecnie cudnie przystrojony na święta. Ma atmosferę trochę irlandzkiego pubu, a hamburgery tam są niesamowite. Ma też tradycję. Każdy hamburger przebity jest wykałaczką, którą można spróbować wbić w sufit wydmuchując ją przez słomkę. Ta sztuczka wychodzi tylko Arkowi i to nie zawsze. Nasze wykałaczki wykonują lot koszący. Trzeba bardzo uważać, żeby nie trafić komuś do talerza. Niektórzy śmiałkowie celowali między śmigła wiatraka na suficie i jak widać kilku się powiodło, ale wyobrażam sobie te latające wykałaczki, które trafiły w obracające się śmigło. Raz w roku. Nie wiemy jeszcze, kiedy. Goście typują, ile jest wykałaczek. Wszystkie są zbierane i ten kto był najbliżej trafienia dostaje nagrodę. Fajne nie?

Znacie jakieś knajpki z takimi fajnymi tradycjami?

Ja znam jeszcze jedną, ale to na Starym Kontynencie. Moi znajomi winotekę pod Rzymem w której kelner chodził między stolikami i grał na trąbce, przy czym zaglądał w oczy co ładniejszym klientkom. Klient mógł postawić szoty całej załodze i wtedy rozlegał się dzwonek. Wszyscy z obsługi podchodzili do baru (nawet kucharze) i dodawali sobie energii do pracy. Był też rowek, który przebiegał przez cały kamienny blat baru i podłogę, aż do drzwi, czasami wlewali tam mocny alkohol i zapalali. Niesamowite wrażenie. (Lida i Andrea pozdrawiam was bardzo)

I’m walking in Memphis

Dzisiejszy dzień upłynął po znakiem Mississippi. Już długo przed wyjazdem, ta rzeka często gościła w moich myślach, bardzo chciałam ją zobaczyć. Wiąże się z nią tyle historii, że założyłam, iż musi być wyjątkowa.

Jedziemy do Memphis.

Widok po wyjściu z samochodu wywołuje uśmiech. Piękne słońce (choć jeszcze chłodno) i niesamowity widok na rzekę i teren spacerowo – joggingowy. Idziemy.

20161126_103530 20161126_100057 20161126_101754 img_0584

Ciekawie ukształtowany teren z placami zabaw i dość wymagającą ścieżką zdrowia, z którą próbują się mierzyć moje dziewczyny – oczywiście wciągając kilka razy nas do działania – pochłania nam 2,5 h.

20161126_103209_003 20161126_102326_007

Chodząc nucimy I’m walking in Memphis. Po rzece, wcale nie leniwej, przepływają co chwilę olbrzymie barki a wzdłuż wybrzeża, co kawałek czytamy historie o ludziach związanych z tą rzeką. Jedna z nich to opowieść o mężczyźnie, który małą łódką o nazwie ZEV uratował 23 osoby z nurtu rzeki. Na dłuższy moment zatrzymujemy się przy pomniku upamiętniającym tą chwilę. Niesamowite wrażenie.

20161126_105934

img_0594 img_05861 20161126_103706 20161126_103403

Słońce postanowiło dać z siebie wszystko i pomimo zapowiadanych 9 stopni i wiatru od rzeki, jest bardzo rześko, wiosennie. Już dość zmęczeni docieramy do auta i postanawiamy zobaczyć jedną z atrakcji Memphis, czyli piramidę, w której obecnie znajduje się duże centrum handlowe dla „ludzi lasu”. Nie żartuję! To było niesamowite. Oczywiście trochę kiczowate i przesadzone, ale… łał.

20161126_120909 20161126_115358 20161126_121816 20161126_121746

W drodze powrotnej wpadamy na rybkę. Soul Fish Cafe. Muszę przyznać, że lepszej ryby jeszcze nie jadłam i pierwszy raz w życiu próbowałam suma.