No to mamy już ozdobę na drzwiach. Światełka kupione. Nawet zawieszone.
Będziemy piekły pierniki.
Jedziemy na zakupy. Mąka i miód są. Cukier brązowy z przypraw cynamon i chilli, będę robiła mix, no i proszek do pieczenia. Kupiłyśmy też blaszki, foremki, papier do pieczenia dostałam od Marty. Amerykanie czasami jak coś jest w promocji to kupują to bez opamiętania. Marta rozdawała papier do pieczenia, bo stwierdziła że ma zapas do końca życia.
Zagniatamy na cztery ręce ciasto. Dziewczyny oczywiście pomagają. Pod koniec zagniatania okazuje się, że zapomniałyśmy o kakao (już drugi raz nie zagniatam) i o wałku do ciasta. Arek został wysłany do sklepu. Ciasto odpoczywa. Wałek mamy. Produkcja taśmowa. Są pierwsze pierniki. Próbujemy. Jakby słonawe. Co to może być przecież nic nie dodawałyśmy!!!!!! Sprawdzamy wszystko. Proszek do pieczenia jest słony na maxa, a Tosia szczodrze sypnęła pełną łyżeczkę. Dużo lukru i będzie dobrze, albo będziemy udawały, że to jak ze słonym francuskim karmelem. Sól tylko dla podbicia smaku J
Za to przybory do dekorowania kupiłyśmy świetne i dekorowanie idzie na super. Mamy zajęcie na kilka wieczorów.
butelka po winie świetnie zastępuje wałek do ciasta. Tak wałkowałam swój pierwszy w życiu makaron, ale to było w ubiegłym wieku…
pierniki wyglądają świetnie i pewnie równie dobrze smakują.
WSZYSTKIEGO NAJSMACZNIEJSZEGO!!!
Nawet pomyślałyśmy o butelce wina, ale tak, też Arek miał swój udział w piernikach 🙂
Of course, what a great site and instructive posts, I surely will bookmark your site.Best Regards! https://laceydentist.wordpress.com/
Tanks and Happy New Year