Ponoć w 2020 roku nasze życie zwolniło. Nie moje. Z jednej strony bardzo się cieszę, bo ja lubię jak dużo się dzieje. Jak jest nudno to czuję, że marnuję czas i życie. Oj jak górnolotnie to zabrzmiało, ale taka jest prawda. Dzisiaj będzie o wszystkim i o niczym, czyli ogólnie o życiu. Generalnie o moim życiu w Stanach. Tym razem bez podróży. Mam ich kilka w zanadrzu i opowiem o nich wkrótce (trzymajcie mnie za słowo, to mnie na pewno zmotywuje.)
Ten rok jest na pewno rokiem pandemii, ale w moim życiu zdarzyło się dużo, dużo więcej. Po pierwsze dostałam stałą, świetną, ciekawą pracę, którą bardzo lubię. Walczyłam o nią długo i zawzięcie, ale się opłaciło. Dużo się uczę, pracuję ze świetnymi ludźmi, którzy naprawdę doceniają to co robię i moje zaangażowanie. Pracuję w firmie zarządzającej hotelami. Posiadają hotele całych Stanach i dzięki temu mogę podróżować prawie za bezcen, ale oczywiście teraz na przeszkodzie stoi Corona.
Było prawie idealnie pomimo wszystkich przeciwności. Pierwszy zgrzyt to protesty związane z akcją „black lives matter” po raz pierwszy nie czułam się bezpieczna w naszej miejscowości, czułam się inna, czułam, że powinnam czuć się winna, ale nie czułam się tak. Moim zdaniem wszystkie życia są ważne i takie akcje prowadzą do dalszej segregacji. Mam znajomych we wszystkich kolorach i lubię ich niezależnie od ich rasy i pochodzenia. Złe rzeczy się dzieją, ale generalizowani jest niebezpieczne.
W Memphis ciemnoskóra ludność jest większością jest to jedyne takie miejsce w Stanach. W momencie, kiedy biali byli wrogami publicznymi bałam się chodzić do parku, nie czułam się bezpieczna nawet na moim podwórku. Po raz drugi w moim życiu miałam godzinę policyjną. Niefajne doświadczenie. Zabieranie podstawowych praw do których jesteśmy przyzwyczajeni powoduje prawdziwy dyskomfort.
Na szczęści wszystko wróciło do normy i znów jest bezpiecznie.
Przed nami był jednak kolejne trzęsienie ziemi. Przez Coronę rząd USA zablokował cały proces wizowy i przez to Arek (mąż mój osobisty) stracił pozwolenie na pracę i jest teraz w Polsce gotowy na nowe wyzwania.
Ja z dziewczynami nadal tutaj, żyjemy sobie spokojnie i czekamy aż wszystko się poukłada i jakie nowe kierunki i ciekawe wyzwania przed nami. Chyba dzięki takim dzikim akcjom w moim życiu czuję się nadal młoda i gotowa do czynu.
Tęsknię za wszystkimi w Polsce, ale tutaj też ma wokół siebie cudownych ludzi, którzy dają mi dużo siły.
Wrzucam zdjęcia moich koleżanek wariatek, mojej pracowej ekipy i Arka ostatnie dni na obczyźnie. Dajcie znać, czy czytaliście, czy się podobało. Wasze głosy zawsze mnie cieszą i dają energię do pisania.
Pisz jeszcze… najciekawsze historie to te z życia. Cieszę się , że masz ciekawą pracę i zdobytą w zupelnie nowych warunkach, własnymi siłami. Też bardzo cenię sobie takie zwroty akcji w życiu. Pozdrawiam
Aga ty też miałaś ostatnio sporo nowych wyzwań.Czy to znaczy że możemy dostać przydomek nieustraszone Agnieszki :-)?
Aga czytamy z ogromną chęcią i wypiekami na policzkach. Poproszę więcej :* Ściskam Cię bardzo mocno, pozdrowienia dla całej rodzinki
Gosiu dziękuję bardzo za komentarz, to zawsze dodaje skrzydeł. Buziki dla was.