Archiwum: #901

Prawie Hollywood

Kochani otarłam się o wielki świat. Nie mogę powiedzieć, że czuję się już gwiazdą Hollywood, ale mam swoją przygodę przed kamerą w amerykańskiej produkcji telewizyjnej. Brzmi nieźle???

Muszę przyznać, że była to ciekawa przygoda i jak dużo ciekawych rzeczy zdarzyła się zupełnie niespodziewanie. Pewnego słonecznego dnia dostałam telefon z mojej byłej pracy, że w restauracji, w której pracowałam będę kręcili serial „Bluff City Law” i ekipa telewizyjna chce, żeby na sali jako obsługa byli ludzie którzy tam pracują i znają to miejsce. Ja w prawdzie już nie pracuję, ale miejsce znam bardzo dobrze i bardzo je lubię więc powiedziałam czemu nie. Drugi raz już taka okazja może się nie trafić. Nawet jak nie zobaczę się na ekranie, bo w montażu wszystko może się zdarzyć to zobaczę z bliska jak powstaje serial. Jak powstaje polski już kiedyś widziałam to teraz dla porównania amerykański

Zaczęło się od próby kostiumów dzień wcześniej – nic specjalnego, ale oglądają sobie każdego statystę z bliska. Nie mogłam zabłysnąć strojem, bo musiałam mieć służbowe ubranko, którego nigdy wcześniej nie musiałam nosić, ale jest ono czarne proste więc w porządku. Wieczorem przed zdjęciami dostaliśmy maile z koordynatami. Musieliśmy śledzić stronę na fb, na której ok 10 wieczorem pojawił dokładny opis kto ma się stawić na planie o której, gdzie, gdzie jest parking i co ze sobą zabrać koniecznie, czego nie, ile czasu będziemy potrzebni i o której będą posiłki.

Zasada ogólna dla statystów jest taka, że mają płacone za min. 8 godz. Nawet jak nie będą pracowali ani minuty, mogą być zwolnieni wcześniej, mogą być poproszeni o zostanie dłużej i wtedy mają płacone nadgodziny. Ciekawi jesteście pewnie, ile wynosi stawka statysty. A więc szalone 10$ za godzinę, ale ci bardziej doświadczenie dostają nawet 35$ więc wtedy po takim dzionku nic nie robienia można poczuć coś w kieszeni.

Zbiórkę mieliśmy w sporym budynku, gdzie musieliśmy najpierw wypełnić tonę papierów, każdy został obejrzany dokładnie przez panią fryzjerkę i makijażystę i jak była taka potrzeba to podcięty, uczesany, przylakierowany, lub podmalowany. Wszyscy przebierali się w stroje, w których grają. Każdy był poproszony, aby wziąć jakieś dodatkowe ciuchy, bo mogło się okazać, że będą potrzebowali ludzi w innej scenie niż było planowane. I po tych wstępnych przygotowaniach zostaliśmy dowiezieni na plan, gdzie czekaliśmy, czekaliśmy, czekaliśmy. Z obsługi restauracji była nas dwójka: ja i Mike, czyli Murad który jest Rosjaninem. My mieliśmy najfajniej, bo mieliśmy dookoła znajomych i nie było nam tak nudno, a poza tym byliśmy guru, bo jak ekipa filmowa czegoś szukała my wiedzieliśmy, gdzie to znaleźć albo kogo zapytać. Wiec dla mnie to był naprawdę fajny dzień, bo mogłam odwiedzić długo nie widzianych znajomych, spokojnie z nimi pogadać i jeszcze płacili mi za to.

Jedna informacja nas zasmuciła, bo jak już byliśmy na planie, to mieliśmy nadzieję na jakieś fotki z gwiazdami, a tu okazało się, że nie powinniśmy zaczepiać aktorów i prosić ich o zdjęcia. Ale los się znów do nas uśmiechnął, bo kto nie może ten nie może, a kto może te może. Podczas nagrywania naszych scen rozmawialiśmy z naszym szefem, który zapytał przechodzącego właśnie Jimmy Smits’a czy może zrobić fotkę na pamiątkę i ten z uśmiechem oświadczył, że pewnie. No i mamy fotkę. Mnie kopnął zaszczy powtórny, bo jak nasz gwiazdor wracał za chwilę to zagadnął do mnie, zapytał czy my faktycznie tu pracujemy, podziękował nawet za pomoc. Usłyszałam oczywiście nieśmiertelne pytanie skąd jestem, bo oczywiście mam akcent.

Podczas nagrania dostałam kilka wskazówek, nawet dotyczących ekspresji na mojej twarzy więc miałam nadzieję, że faktycznie będzie mnie widać w kadrze.

Po wyczerpującej pracy zostaliśmy zawiezieni na lunch i muszę powiedzieć, że poziom cateringu bardzo mile mnie zaskoczył, wszystko było naprawdę pyszne. Fajne było też to, że wszyscy aktorzy jedli razem z nami i z ekipą techniczną. Ale oczywiście zasada nie zaczepiamy aktorów nadal obowiązywała.

Po kolejnej godzinie czekania okazało się, że jesteśmy wolni. Trochę osób odeszło rozczarowanych, bo w ogóle nie byli użyci, ale ja miałam poczucie ciekawie spędzonych 8 godzin.

 

No i uwaga nie wycięli mnie. Widać mnie na ekranie przez kilka ułamków sekund. Mike niestety wycieli. Miłe NBC wrzuca serial na bezpłatną aplikację więc mogłam sobie siebie popodziwiać. Taką oto będę miała pamiątkę z wizyty w USA. A co!!!

I jeszcze garść ciekawostek. Kuchnia ugotowała dania dla wszystkich, którzy podczas kręcenia tych scen siedzieli przy stolikach i kilka w zapasie, więc ponad 40 dań. Nikt oczywiście niczego nie jadł i jak oglądałam sobie ten odcinek to nie widać ani jednego talerza. Masakra. I jeszcze jedno, w serialu zdjęcia ze środka restauracji i z zewnątrz były kręcone w innych miejscach. Myślałam, że będzie to fajna reklama, ale tylko stali bywalcy mogą rozpoznać wnętrze. A w scenie jeden z aktorów mówi, że jest tu najlepsze jedzenie w promieniu 100 mil, więc szkoda.

 

Dumni jesteście ze mnie?

tak po prostu

No to wracam po przerwie. Mam nadzieje, że jesteście ze mną.

Czy ktokolwiek kiedykolwiek myślał, że będzie zwiedzał Arkansas? Ja nie. Nigdy nie myślała, że zobaczę Stany, teraz widzę je codziennie. Muszę przyznać, że ogólnie cieszę się, że mam taką możliwość chociaż czasami nie jest łatwo. Ale co tam, mówi się trudno i żyje się dalej.

Ale wracając do Arkansas, to postanowiliśmy wyskoczyć na weekend w zielone i nad wodę. Wody tutaj dookoła sporo, ale trudno znaleźć taką do używania. Większość jezior w naszej okolicy to sztuczne zbiorniki zbudowane na rzekach, ale pomimo tego woda jest czysta i co najważniejsza cudownie ciepła, ale nasza wycieczka zaczęła się inaczej. Na tej dziwnie płaskiej ziemi można znaleźć kilka gór wyglądających jak stożki i na jedną taką postanowiliśmy wleźć. Były dwie drogi. Jak zawsze łatwiejsza i dłuższa i trudniejsza, krótsza. Jak myślicie którą wybraliśmy? Tak naprawdę to Arek wybrał, a my bezmyślnie i bez pytania podążyłyśmy za nim. Górka choć nie wysoka okazała się wyzwaniem, bo stopień nachylenia był dość spory a może bardziej niż dość. Ponadto góra od połowy składała się wyłącznie z kamieni, po których wspinaliśmy się niemalże na czworaka. Temperatura otoczenia też nie była pomocna, bo w okolicach południa przekroczył 30 stopni.Widoki z góry: zielono, jeziora i przestrzeń. Czy cudne – nie, ale ładne, ciekawe, warto przekonać się osobiści.

 

Głównym celem wyjazdu były jeziora, pływanko, pluskanko i możliwość użycia mojej paddle board (czy to ma jakąś polską nazwę). Jeziora jak już pisałam były zbiornikami na rzece, więc nie było pięknego piaseczku i przezroczystej wody, ale było czysto i postanowiliśmy nie narzekać, nie poddawać się, tylko korzystać. Plusem tego, że jeziora nie są doskonałe jest to, że dookoła jest prawie pusto. Odkryliśmy zaciszne miejsce z bezludną wyspą niedaleko, więc korzystając z mojej deski staliśmy się odkrywcami. Bawiliśmy się przednio.

Wieczorkiem wyskoczyliśmy na spacer do pobliskiego miasta. Little Rock okazało się bardzo przyjemne z miejscem do spacerowania (oczywiście nad rzeką) sympatycznymi knajpkami i klimatycznym centrum.

Takie leniwe zwiedzanie bez łaaał, ale ja lubię zwiedzać i odkrywać nawet jak nie odkrywam nic spektakularnego. A wy?