Po powrocie do Stanów. Jak to dziwnie brzmi. Zawsze wracałam do Polski. No ale na razie tak będzie. No więc, jak już wróciłyśmy to znów wiele rzeczy zaczęło mnie zaskakiwać. Pierwszą była fauna i flora.

Uderzyła mnie wszechogarniająca zieleń. Jestem w szoku, w lipcu są tutaj temperatury takie jak we Włoszech czy Hiszpanii a tam o tej porze roku trawa jest żółta, większość roślin jest podeschnięta od upałów, a tutaj wcale dużo nie pada, a wszystko zielone. Zagadka do wyjaśnienia. Ktoś? Coś?

 

A drugie to flora. Wszystko tutaj jest duże. Osa jest większa od polskiego szerszenia, lata tutaj strasznie dużo innych osobników, których nie potrafię nazwać, ale są ogromne. Biegające wszędzie jaszczurki już nie robią na nas takiego wrażenia, ale jak odzywają się cykady to dźwięk jest, jak od dużej autostrady. No dobra przyjemniejszy, ale jest naprawdę głośno. Cieszy mnie wielkość motyli, które są olbrzymie i piękne. Motyl wielkości wróbla to normalka, ale w pierwszym tygodniu biegałam za każdym próbując im się przyjrzeć dokładnie.

 

Do stałej temperatury 30 – 35 stopni jak się okazuje można się przyzwyczaić, trzeba tylko w ciągu dnia uratować się dodatkową kawą, bo z ciśnieniem dzieje się coś dziwnego. Znów opustoszały ulice i to jest coś czego naprawdę nie lubię, ale za to w parkach zawsze można liczyć na towarzystwo.

 Niektóre zwyczaje znów wywołują uśmiech, trochę tak jakbym o tym zapomniała. W Stanach, a przynajmniej w naszym stanie większość paczek doręcza się poprzez pozostawienie jej pod drzwiami. Pierwsze takie doświadczenie było dla nas szokiem. Arek prawie wszczął awanturę, bo jak jeszcze nas nie było to będąc w pracy dostaje maila, że przesyłka dostarczona. A zamawiał swój wymarzony ekspres do kawy, który do tanich nie należał. Więc jak to? Jaka dostarczona? Przecież on jest w pracy?

Okazało się, że leżała pod drzwiami kilka godzin i nic się z nią nie stało

Fajny zwyczaj? Chyba nie do powtórzenia w Polsce a szkoda, nie trzeba by było biegać na pocztę, umawiać się z kurierem.

Takie to nasze drugie początki.