No I znów imprezuję nie ja, tylko maja córka.
Jest to jedno z wydarzeń, które bardzo lubię. Na zakończenie sezonu biegowego Tosi, trener ogłosił imprezę. Okazało, że odbywa się ona w domu dziewczynki z drużyny, rodzice zgodzili się na udostępnienie powierzchni (trzeba dodać, że mają powierzchnię wystarczającą do tego). Zrzuciliśmy się na pizzę i jakieś napoje. Pomysł świetny, bo wyszło bardzo oszczędnie, pięć dolarów za osobę.
Dzieciaki najpierw poszalały trochę na dworze, a potem trener ogłosił wręczanie nagród. Świetną informacją było to, że udało mu się namówić władze szkoły, żeby dali fundusze na zrobienie dla każdego dziecka kopii trofeum z najważniejszego wyścigu drużynowego. Do tego dorzucił medale indywidualne, dla dzieciaków z miejscem uzależnionym od wyników.
Po tej uroczystości wszystkie dzieciaki były wniebowzięte i zasiadły do obejrzenia filmu, który przygotował trener. Poskładał fotki i filmiki z całego sezonu i dodał do nich zabawne komentarze. Na koniec wrzucił krótkie wywiady ze wszystkimi dziećmi, które są teraz w piątej klasie i to ich ostatni sezon jesienny w klubie. Muszę przyznać, że dla mnie był to prawdziwy wyciskacz łez, a dla dzieciaków na pewno niezapomniane wspomnienia. Dwugodzinna impreza, w sumie nie dużo, ale jednak bardzo dużo.