Archiwum: #school

Party na maxa

No I znów imprezuję nie ja, tylko maja córka.

Jest to jedno z wydarzeń, które bardzo lubię. Na zakończenie sezonu biegowego Tosi, trener ogłosił imprezę. Okazało, że odbywa się ona w domu dziewczynki z drużyny, rodzice zgodzili się na udostępnienie powierzchni (trzeba dodać, że mają powierzchnię wystarczającą do tego). Zrzuciliśmy się na pizzę i jakieś napoje. Pomysł świetny, bo wyszło bardzo oszczędnie, pięć dolarów za osobę.

Dzieciaki najpierw poszalały trochę na dworze, a potem trener ogłosił wręczanie nagród. Świetną informacją było to, że udało mu się namówić władze szkoły, żeby dali fundusze na zrobienie dla każdego dziecka kopii trofeum z najważniejszego wyścigu drużynowego. Do tego dorzucił medale indywidualne, dla dzieciaków z miejscem uzależnionym od wyników.

Po tej uroczystości wszystkie dzieciaki były wniebowzięte i zasiadły do obejrzenia filmu, który przygotował trener. Poskładał fotki i filmiki z całego sezonu i dodał do nich zabawne komentarze. Na koniec wrzucił krótkie wywiady ze wszystkimi dziećmi, które są teraz w piątej klasie i to ich ostatni sezon jesienny w klubie. Muszę przyznać, że dla mnie był to prawdziwy wyciskacz łez, a dla dzieciaków na pewno niezapomniane wspomnienia. Dwugodzinna impreza, w sumie nie dużo, ale jednak bardzo dużo.

IMG_2053 IMG_2054 IMG_2058

field day

Szkoły amerykańskie zaskakują mnie cały czas. Teraz u nas już ostatni tydzień przed wakacjami. Amelia załapała się na bal kończący szkołę. Nie ma to jak zacząć szkołę w listopadzie i załapać się na zakończenie w maju. Muszę przyznać, że polscy nastolatkowie byliby rozczarowani, bo bal trwał 2 godziny, od 6 do 8. Amelia i jej brazylijska koleżanka Gege zadowolone więc wszystko ok.

 

Tosi zakończenie szkoły wyglądało zdecydowanie inaczej. Field day, czyli cały dzień szaleństw na dworze i zaznaczam, że używam słowa szaleństwo z pełną rozwagą, bo to co się tam działo było naprawdę szalone. Wiedziałam, że będą konkurencje sportowe i zabawa. Dzień zapowiadał się znów bardzo ciepły, więc pojechałam to zobaczyć.

Dzisiaj czas na klasy 4, najpierw prezentacja a potem do boju.

 

Bardzo podobało mi się to, że dzieci niepełnosprawne nie były wyłączone z zabawy, brały w niej czynny udział, z lekką pomocą asystentów.

Pierwsze zaskoczenie spotkało mnie jak nauczyciel chodził i oblewał dzieciaki wodą, przyznam, że miały ubaw, ja byłam trochę zaskoczona, bo po pikniku była godzina przerwy potem lunch i dopiero do domu, a one będą mokre, ale ok.

 

 

Zaczęłam być w szoku, jak zaczęły się konkurencje z wodą. Dzieciaki, które były bardziej zaangażowane kończyły mokre do ostatniej nitki, nie przesadzam, do ostatniej. Tosia podchodziła do zawodów z wielkim poświęceniem, więc pojechałam do domu po suche ciuchy.

 

 

Ostatnią konkurencją było przeciąganie liny, zapał dzieciaków był niesamowity, radość z wygranej również, ale wszyscy mieli na pociechę lody więc zadowolenie było pełne.

 

historia w odcinkach

Kolejny odcinek o szkołach, czyli szkoła Amelii. Piszę osobno, bo różnic jest sporo, to jest już szkoła dla młodzieży.

Amelia w Polsce chodziła do 2 klasy gimnazjum, tutaj klasy w szkołach są numerowane ciągiem, więc teraz chodzi do klasy 8. Ma za sobą tyle samo lat edukacji co dzieciaki w jej klasie. Middle school, jest szkołą 3 letnią, więc to jej ostatni rok i od sierpnia idzie do 4 letniego high school. Tutaj rok szkolny trwa od sierpnia do maja, w każdym roku są 4 semestry, w trakcie każdego jest przynajmniej tygodniowa przerwa, wszystkie zakończone są egzaminem. Zimowe ferie są najdłuższe, bo zaczynają się tydzień przed świętami i kończą po Nowym Roku.

Wszystkie dzieciaki zaczynają i kończą lekcje o tej samej godzinie, jednak każdy ma swój indywidualny plan lekcji, nie ma typowego podziału na klasy, bo już na tym etapie, wybiera więcej przedmiotów artystycznych lub naukowych, można mieć też niektóre lekcje na poziomie rozszerzonym. Oprócz wf i zajęć artystycznych, które się wymieniają, plan jest codziennie taki sam, więc nie ma przerw w nauce. A zajęcia artystyczne dzieciaki wybierają zgodnie ze swoimi upodobaniami. Może to być chór, orkiestra, zajęcia plastyczne, projektowanie graficzne.

Bardzo ważnym i pozytywnym aspektem są pomoce naukowe. Pierwszą był laptop, który Amelia dostała po zapłaceniu 50 $ kaucji i ma tam wszystkie programy, które są jej potrzebne w szkole. Książki, oczywiście dostała, ale nie osi ich do domu, bo wszystkie prace domowe robi na komputerze i wszystkie materiały ma dostępne online. Z największą ekscytacją Amelia opowiada o STEM, czyli o dodatkowym programie naukowym. Przez te dwa miesiące nauczyła się podstaw projektowania 3 D. Bardzo się ucieszyła, bo dostali do klasy drukarkę 3d i mogli wydrukować sobie to co stworzyli. Zaprogramowała swoją grę. Można w nią grać na telefonie i na komputerze. Oczywiście rozesłała wszystkim swoim znajomym. A teraz mają roboty z klocków lego i piszą programy do obsługi robotów. Wszystko to moje dziecko robi z wypiekami na twarzy, a w Polsce nie lubiła informatyki.

Jeżeli chodzi o materiał, to uczą się wolniej, są ok rok do tyłu, ale wymagania też są inne. Dużo mniej informacji muszą umieć na pamięć. Jak są zagadnienia z chemii, to na sprawdzianie mogą korzystać z tablic, na matematyce, muszą wiedzieć jak rozwiązać zadanie, ale pani namawia uczniów, żeby liczyli na kalkulatorach, żeby nie było błędów rachunkowych. Amelia jest nauczona dużo szybszego tempa pracy, więc jak zrobi zadania, które mają zrobić wszyscy, to dostaje dodatkowe linki do zadań, albo nowy program, do utrwalenia wiedzy.

Programów do nauki angielskiego dostała chyba 4. Każdy jest lepszy w innym zakresie. Jeden do czytania, drugi do pisania, trzeci do gramatyki a czwarty nie wiem.

Bałam się trochę relacji z amerykańską młodzieżą, bo naoglądałam się filmów, ale wszystko poszło gładko. Ma już koleżanki, dzieciaki są bardzo pomocne i troskliwe i otwarte. Raz poszła do szkoły elegancko ubrana i po powrocie powiedziała, że 27 osób powiedziało jej, że fajnie wygląda, a połowy z tych osób w ogóle nie znała. Dość nietypowe.

A na koniec ulubiony gadżet mojej starszej córki w szkole. Mają w szkole markery zmazywalne, do pisania po ławkach, jak sobie coś oblicza, albo zapisuje jakiś wynik, robi to na ławce, a na koniec lekcji ściera. Myślę, że dla wszystkich dzieciaków możliwość bezkarnego mazania po ławkach jest ekstra.