komu gadżecik
Kontynuacją tematu konsumpcjonizmu są gadżety. To jest niesamowite, ale czasami zaczynam się dziwić jak można robić pewne rzeczy korzystając z niespecjalistycznych narzędzi. Jak można mieszać czekoladę po prostu łyżką lub zgarniać ciasta z blaszki przypadkowym narzędziem, które nawinie się nam pod rękę.
Tutaj możecie kupić przyrząd wyspecjalizowany do wykorzystania go w jednej konkretnej sytuacji. Nie dziwię się już, że Amerykanki mają takie olbrzymie kuchnie. Muszą mieć miejsce na to żeby to wszystko pomieścić.
Za każdym razem jak jestem w sklepie wyskakuje na mnie jakiś fajny gadżet i zazwyczaj łapię się na tym, że zastanawiam się czy aby na pewno go nie potrzebuję. Po czym na szczęście w większości przypadków stwierdzam. Ogarnij się naprawdę dasz rady bez tego.
Kilka gadżetów
Łyżka do nakładania ciasta do mufinkowych foremek. Zawsze starczała mi łyżka. Znaczy byłam nieprofesjonalna.
Łyżka do mieszania czekolady z wbudowanym termometrem, żeby nie trzeba było używać dwóch rąk. Sprytne
Czy wydaje wam się, że możecie upiec ciastka bez specjalnej szufelki do zdejmowania ich z blaszki. Wstyd.
A może próbowaliście jeść awokado bez specjalnego narzędzia. To już całkiem dramat
Zdecydowanie wolę kroić warzywa na zupę siedząc, ale jak ktoś woli na stojąco. To proszę bardzo gadżecik.
A może zamiast szmatki do umyci kuchenki mikrofalowej ktoś chciałby angry mama. Czemu zaraz wściekła mam, a nie tato albo córka. Muszę ich pozwać. Czuję się obrażona.
Przepraszam za jakość zdjęć, ale trzęsły mi się ręce, bo zawsze czuję się jak czub, kiedy chodzę po sklepie i co chwilę wyciągam telefon i robię foty. Jak aresztują mnie za szpiegostwo przemysłowe, to będzie wasza wina. Proszę o paczki do aresztu.