znów zabawa
Nie wiem, czy pamiętacie nasze zimowe szaleństwo na pobliskim placu zabaw? Tym razem wybrałyśmy się już wiosennie. Plac oczywiście pełny, ale nadal przyjemny i jest dużo miejsc w cieniu, gdzie rodzice mogą posiedzieć spokojnie, dzieciaki też współpracują ze sobą w miarę bezkonfliktowo. Fajne jest to, że w całym kompleksie można spędzić praktycznie cały dzień nie nudząc się. Więc najpierw szaleństwo na plaży, dzieciaki biegają na bosaka po piachu, chlapią się wodą, oczywiście wszystko wysycha w mgnieniu oka, bo temperatura nas nie oszczędza. A to ponoć dopiero początek. Wszyscy mi opowiadają historie, że w lecie jest tak gorąco, że człowiek czuje się, jakby włożył głowę do piekarnika. Zobaczymy.
Tosia oczywiście musi zwiedzić wszystkie części placu zabaw, my z Amelką włączamy się okazyjnie. Bardzo podoba mi się pajęczyna do wspinania, jest dość trudna, ale fajna, niezłe wyzwanie, a podłoże jest tak miękkie, że nawet jak ktoś spadnie to chyba nie ma ofiar.
W poszukiwaniu dalszych atrakcji zeszłyśmy z górki nad małe jeziorko, które są tu na każdym kroku i zaliczyłyśmy pierwsze w tym roku rowery wodne. Mam dwa spostrzeżenia. Po pierwsze są wygodniejsze niż te w Polsce i regulowana jest sprytnie odległość oparcia więc mogą pedałować bez problemu i dorośli i dzieci, a po drugie pedałuje się dużo ciężej niż na tych w Polsce i nie mam pojęcia z czego to wynika. Cena wypożyczenia nie powala więc prawie lenistwo na wodzie możemy powtórzyć. Nad wodą rozpięte są liny i Zip Line to będzie nasza następna rozrywka.
Oczywiście w parku zadbali również o część edukacyjną i jestem w szoku jaką mają tu różnorodność dębów, wprawdzie moja portorykańska koleżanka pokazywała mi zdjęcie pięknego kwitnącego drzewa upierając się, że to jest dąb, ale zdecydowanie trudno było mi uwierzyć.
W porze obiadowej dużo ludzi zaczęło rozkładać jedzenie na stołach, których jest tutaj sporo, a my spadamy jeść tym razem do domu, ale następnym razem pewnie przygotujemy się lepiej ?